piątek, 29 lipca 2016

Hot & Spice...


Zamykam oczy, kładę dłoń i przejeżdżam nią...
uwielbiam te uczucie ,
wsłuchuję się w moje i jego wnętrze.
Wyobraźnia podpowiada mi co z mogę zrobić.
Przejeżdżam dalej dłonią, w powietrzu unosi się ten 
uwielbiany przeze mnie zapach.
Mimowolnie rozszerzam moje nozdrza.

Mogę grać na nim jak na instrumencie.
Lecz to nie ja dyktuję takt, to wnętrze chce przemówić.

Zamykam oczy i widzę całą  przeszłość,  wszystkie rysy i
najmniejsze nawet uszczerbki.
I właśnie sęk w tym by odnaleźć te sęki, obnażyć je 
 i pod moimi dłońmi upewnić, że dla mnie są szlachetne. 

Wędruję dalej moją ręką wzdłuż słoi , nigdy nie w poprzek.
Ja widzę już wszystkie kolory tęczy, którymi zaraz go ubiorę,
jak lśnią jak się mienią...
a może tym razem,
 pozostawię go takiego nienasyconego kolorami,
samego sobie?

Bo takiego też go uwielbiam...
 Uwielbiam trwać bez końca w  nasza prywatnej rozmowie.

Brzmi jak erotyk?
 hi
Bez obawa...

Bo mowa tu o DREWNIE 


Zamykam oczy, kładę dłoń i przejeżdżam nią  po drewnie...
uwielbiam te uczucie ,
wsłuchuję się w moje i jego wnętrze.
Wyobraźnia podpowiada mi co mogę  z drewnem zrobić.
Przejeżdżam dalej dłonią, w powietrzu unosi się ten 
uwielbiany przeze mnie zapach drewna.
Mimowolnie rozszerzam moje nozdrza.

Mogę grać na nim jak na instrumencie.
Lecz to nie ja dyktuję takt, to wnętrze drewna chce przemówić.

Zamykam oczy i widzę całą  przeszłość drewna,  wszystkie rysy i
najmniejsze nawet uszczerbki.
I właśnie sęk w tym by odnaleźć te sęki, obnażyć je 
 i pod moimi dłońmi upewnić, że dla mnie są szlachetne. 

Wędruję dalej moją ręką wzdłuż  słoi drewna, nigdy nie w poprzek.
Ja widzę już wszystkie kolory tęczy, którymi zaraz go ubiorę,
jak lśnią jak się mienią...
a może tym razem,
 pozostawię go takiego nienasyconego kolorami,
samego sobie?

Bo takiego też go uwielbiam...
 Uwielbiam trwać bez końca w  nasza prywatnej rozmowie.

To teraz gdy już Was uspokoiłam,
 to zapraszam na wysłuchanie dalej 
tej mojej i drewna  długiej rozmowy.


Szablon konika morskiego zrobiony na 3 kartkach A4

Szablon trzeba było oczywiście wyciąć.
Teraz pozostało tylko za pomocą wyrzynarki,
 po kawałeczku zgodnie z szablonem wycinać z drewna po wystawkowego
 (przeznaczonego na śmieci) ,
 odpowiednie kształty.
To raczej rzeźbienie wyrzynarką niż wycinanie.
Czyli to co najbardziej lubię w pracy z drewnem.
 Później tylko szlifowanie...

 Więc pełna pasji i zachwytu szlifowałam każdy kawałeczek drewienka na
 szlifierce taśmowej przymocowanej do  Dziadka Mariana 
(tak pieszczotliwie nazywamy tą tarczową piłę stołową,  która została zbudowana przez Dziadka mojego M.)
i  nie wiedzieć czemu zmniejszyłam obroty , zeszlifowując sobie oprócz drewienka także palec.
Na całe szczęście miałam rękawiczki ochronne ale i tak nieźle mi się oberwało.
Piszę to ku przestrodze, by zapamiętaliście, 
że mniejsze obroty szlifierki równają się większemu tarciu, 
ciężko jest utrzymać drewno w dłoni i łatwo o wypadek.

I jak mi poszło te rzeźbienie?

I tutaj do akcji wkroczył mój M. podając mi swoją pomocną dłoń.
Za pomocą takera i zszywek , dwustronnie  połączyliśmy kawałki drewna z sobą, w jedną całość.


Wcześniej przy etapie "produkcji" ponumerowałam każdy kawałek drewienka.
Tak by się nie pomylić, co i gdzie i jak :)

Jak dla mnie to w takim wydaniu konik morski też był już piękny..
Miałam ogromny dylemat, czy go pomalować czy nie.
A Wy zostalibyście przy tej wersji, czy chwycilibyście za farbki?

                                                                        
Myśmy postanowili jednak nadać konikowi morskiego koloru.
Najpierw było założenie, że będziemy malować pędzlami,
ale przerzuciliśmy się na  fristel i malowaliśmy  palcami oraz wykałaczkami.

Na czym taka metoda malowania  polega?
Na mazaniu, wcieraniu, chlapaniu i rysowaniu wykałaczką ...

Jeszcze kadr na rozgardiasz w trakcie pracy...
Później po wyschnięciu przejechałam całość małą kopytkową szlifierką...
I tadammm co o Tym sądzicie ?
Jak podoba się Wam efekt końcowy?

A kolorystyka może być?

To nie pozostało już nic innego jak pokazać konika morskiego 
w pełnej aranżacji...
Zdradzę jeszcze, że w naszym mieszkanku pojawiła 
się pewna nowa ścianka działowa,
przesuwając kącik jadalniany na wysokość otwartej kuchni.
I właśnie na niej zawisnął konik morski,
by razem z komódką i dodatkami  stworzyć letni klimat.

Dla ciekawskich dopowiem, że poprzez budowę nowej ścianki,
utworzyła nam się pewna wnęka w domu, która ...
no właśnie... już niebawem ujawnię co w niej będzie...

A tymczasem cieszcie oczy...







I co o tym projekcie sądzicie?
Udał się?



Edzia podczas sesji zdjęciowej znudzona zasnęła pod stołem... 
Ale zaspana zdradziła mi , że nie wie o co tyle krzyku,
 bo lepiej by było jakbym na przykład porzucała jej piłeczkę,
 albo chociaż umyła podłogę, bo przecież jak ona ma na niej spać, 
skoro jest na niej tyle piachu...

Tak ten wzrok mówi wszystko...

To ja lecę szybko mojej Edzi porzucać piłeczkę a Wam 
podrzucę jeszcze skrót z procesu Tworzenia.

I jeszcze na koniec oczywiście nutka 

" Znam ten stan, 
Kiedy Ciebie mam, Ciebie mam,
Ja z Tobą się spotykam, spottykam
 Sam na sam, sam na sam"


Pozdrawiam i miłego C.aro 

wtorek, 26 lipca 2016

Oh happy Day, oh happy Day...


Zapiski z pamiętnika 

20.07.2016

Siedziałam pełna niepokoju, przy stole,promienie słońca wpadały przez okno
 do mieszkania zwiastując nadchodzący upalny dzień.
To była ciężka noc, nie potrafiłam zmrużyć oka, ciągle się wierciłam, 
gdy tylko udało mi się na chwile przysnąć budziłam się z szumem w głowie i 
kołataniem serca, nerwowo zerkałam na telefon. 
Jeszcze nie, jeszcze nie pora.
Teraz też ukradkiem spoglądałam na wyświetlacz mojej komórki, 
na którym utworzyła się pajęczynka spękań.
No cóż będzie trzeba kupić nowy telefon.
Westchnęłam cicho,  ile to jeszcze potrwa?

Psy wyczuły mój nie pewny stan ducha i zaczęły chodzić 
po mieszkaniu nie mogąc znaleźć sobie miejsca.
Wspomnieniami wróciłam do wczorajszego dnia, gdy to wszystko się zaczęło.

Zaledwie wczoraj rano nie potrafiłam sobie poradzić w pracy, bieganina, zły nastrój podopiecznych, wymagania szefowej ,stres i jeszcze raz stres.
Za dużo zadań za mało czasu. 
Komórka z hukiem spadła mi na posadzkę w łazience
Zatroskana Podopieczna  zapytała - Kaput?
-Nein, nein odpowiedziałam, w myślach mówiąc - #Scheiße.
Bieganina, stres, presja czasu...
O 6:30 był to całkiem,całkiem dzień a teraz zaledwie 1,5 h później ...
Pytałam się Boga, co jest zgrane?
I wtedy właśnie zadzwonił mój telefon.

- Julka jest w szpitalu, dostała krwawienia.
Boję się co się dzieje, wystraszyła mnie, że dziecko się nie rusza...
Myślę , że się zaczęło- powiedział Szwagier.

I w tej minucie moje serce zamarło.
Bóg odpowiedział mi na moje pytanie co jest zgrane.
Przecież modliłam się o to przez całą ciążę mojej Siostry.
Modliłam się o to, by gdy tylko zajdzie taka potrzeba  mój Anioł Stróż 
wspomógł Anioła mojej Siostry i jej nienarodzonego Synka.
Modliłam się o to by z prędkością światła leciał na swoich skrzydłach.

Więc poleciał, a mnie pozostało czekać i prosić by nic im się nie stało.
Ze łzami w oczach wykonywałam dalej moją pracę, ale tak to już jest, 
że opiekun nie zawsze jest opiekunem ,
czasem sam potrzebuje opieki i wtedy takie ramiona 70- letniej na co dzień Podopiecznej 
zamieniają się w schronienie i miejsce pocieszenia.

Tym razem to ja po pracy gnałam z prędkością światła na rowerze,
byle do granicy.  Tam zaraz zadzwoniłam do Szwagra.
Uspokoił mnie, z Dzieckiem i moją Siostrą wszystko było w porządku .
Po prostu zaczęło się.

Ile to już minęło od tamtej chwili godzin?
Zaraz zwariuję, trzeba zająć czymś myśli i ręce.
Zaczęłam pisać list do pamiątkowej książki, rodzącego się Juliana.
Wcześniej w sieci znalazłam pewne opowiadanie, które chwyciło mnie za serce,
trzeba było tylko pozmieniać parę szczegółów...

" Pewnego razu było dziecko gotowe, żeby się urodzić; więc któregoś dnia zapytało Boga:
-Mówią, że chcesz mnie jutro posłać na ziemię, ale jak ja mam tam żyć, skoro jestem, takie małe i bezbronne?
-Spomiędzy wielu Aniołów wybiorę dwóch dla Ciebie.
Oni będą na Ciebie czekali i zaopiekują się Tobą. 
- Ale powiedz mi, tu w Niebie nie robiłem nic innego tylko śpiewałem i uśmiechałem się, to mi wystarczyło, by być szczęśliwym?
-Twoi Aniołowie będą Ci śpiewali i będą się także uśmiechali do Ciebie każdego dnia. 
I będziesz czuł ich anielską miłość i będziesz szczęśliwy.
- A jak będę rozumiał, kiedy ludzie będą do mnie mówić, jeśli nie znam języka, którym posługują się ludzie?
-Twoi Aniołowie powiedzą Ci więcej pięknych i słodkich słów niż kiedykolwiek słyszałeś i z wielką cierpliwością i troską będą uczyli Cię mówić.
- A co będę miał zrobić , kiedy będę chciał porozmawiać z Tobą?
-Twoi Aniołowie złożą Twoje ręce i nauczą Cię jak się modlić.
-Słyszałem, że na ziemi są także źli ludzie. Kto mnie ochroni?
-Twoi Aniołowie będą Cię chronić , nawet jeśli mieliby ryzykować własnym życiem.
-Ale będę zawsze smutny, ponieważ nie będę więcej Cię widział.
-Twoi Aniołowie będą wciąż mówili Tobie o Mnie i nauczą Cię , jak do mnie wrócić, chociaż ja i tak będę zawsze najbliżej Ciebie.
W tym czasie w Niebie panował duży spokój, ale już dochodziły głosy z Ziemi i Dziecię w pośpiechu cicho zapytało:
- O Boże, jeśli już zaraz mam tam podążyć powiedz mi, proszę imiona moich Aniołów.
-Imiona Twoich Aniołów nie mają znaczenia, będziesz do nich wołał: "Mamusiu i Tatusiu"

(A ja Twoja Ciocia Caroline , obiecuje Ci, że tu na Ziemi czekają także pomocnicy Twych prywatnych Aniołów- Twoja rodzina i bardzo Cię już kochają...)

Popatrzałam się na swoje dzieło i moja komórka zabrzmiała dźwiękiem sygnału wiadomości:

"Julian urodzony 20.07.2016 o godzinie 10.10 
57 cm, 4.05 kg."

Zaczęłam płakać rozpaczliwie głośno i dopisałam do listu:

"PS. I w tej chwili , gdy to wszystko pisałam to właśnie się urodziłeś Julianie.
Witaj na Świecie."

Tak , tak zostałam Ciocią  a moja kochana Siostra Mamą.
Jeszcze niedawno sama była dzieckiem, a dziś jest Mamą. 
Brak jest słów  by wyrazić to co czułam i jaka byłam z niej dumna.
 Za dużo emocji. Zadzwoniłam do Szwagra pogratulowałam mu Synka i
 kazałam przekazać Siostrze, że bardzo ją kocham...

Zaczęłam tańczyć i płakać

" Oh happy Day , oh happy Day..." 



Od tamtego dnia upłynęło już trochę czasu, emocje zeszły, 
choć gdy tylko dostaje nowe zdjęcie Juliana to łzy kręcą mi się w oczach-
On jest zachwycający, oczywiście, 
że jest najpiękniejszym dzieckiem jakiego kiedykolwiek widziałam ...




Niestety moja Siostra mieszka daleko ode mnie, 
dzieli Nas prawie cała Polska, więc nie mogę do nie od razu pojechać. 
Choć nie ukrywam, że bardzo bym tego chciała, być teraz przy niej, pomóc jej.

Na całe szczęście już wcześniej zaplanowałyśmy wspólnie kiedy mam zabrać urlop w pracy,
 tak by mniej więcej wycelować w narodziny Juliana. 
I już za niedługo, bo w Sierpniu
 będę trzymać na rękach ten Mały Ich i mój cud Świata- Julka.

A tym czasem zajęłam się dokończaniem paczki dla mojej Siostry
, co ja jej tam nie nakupowałam  -Oszalała Ciotka klotka :)
Jest cała masa ubranek,  leżaczek-bujaczek, mata edukacyjna, zabawki, 
buciki, książka pamiątkowa.

Postanowiłam zrobić jeszcze jeden prezent, oczywiście z pieluszek.
Ale tym razem nie tort, lecz stateczek piracki,  
by zaszczepić w moim Siostrzeńcu  od urodzenia miłość do morza :)
Być może dzięki temu, już jako dorosły Julek częściej będzie 
Ciocię w Świnoujściu odwiedzał :)

Wcześniej zakupiłam już sporo ubranek w stylu marynistycznym i
 nijako one były do mnie inspiracją.


Do wykonania projektu była mi potrzebna paczka pampersów (poszło 58 sztuk), chusteczki nawilżające dla niemowląt, ozdobna wstążeczka, ubranka z akcentem marynistycznym, zabawki, muszelki, rozgwiazda, patyki wyrzucony przez morze, opaska zaciskowa, gwoździe, gorący klej, sznurki naturalne, igła, biała nić, stary kosz wiklinowy, kawałek kartonu, biały materiał, lutownica ...
oraz dużo, dużo cierpliwości
 (której niestety z czasem, mi zabrakło ale z pomocą przyszedł,
 mój  Super M. i uratował tonący łódź piracką, robiąc piękny maszt i 
dodając parę drobiazgów od siebie :) ) 













A jak Wam spodobał się prezent dla Julka ?
Co Wy na taką propozycję z okazji narodzin?

Jestem ciekawa Waszych opinii

Pozdrawiam 
C.aro

PS. Dosyć dawno nie pisałam, nie zaglądałam na Wasze blogi. Wybaczcie... 
Obiecuję, że zabieram się za sprzątanie, 
 zacznę odkurzać pajęczyny, zetrę kurz na wspólnych łączach i niedługo 
Was poodwiedzam a także zaprezentuję parę nowości i projektów DIY .