piątek, 18 września 2015

Małżeństwo w wędrówce, czyli kocha się tylko raz


Teatr umyślnie straconej wolności 

Przedstawia sztukę małżeńską, napisaną przez przygodę
w jego IV rocznicę powstania
Pod tytułem:
" Małżeństwo w wędrówce, czyli kocha się tylko raz".

Premiera:
14 VIII 2015 roku

Obsada
W rolach głównych:
Caroline i Piotr
W pozostałych rolach udział biorą:
Edzia i Abii

Reżyseria:
Wysokość serce

Muzyka:
,,Kochać to jak w zenicie zatrzymać wszystko, 
magia którą trzeba chronić jak pastwisko, 
dźwigać opał i ochraniać ognisko"



"Niech ta noc nie kończy się nigdy, niech ta noc trwa na zawsze.
Cały dzień i całą noc, ja w Twoim sercu chce zapalić lampę ."


,,Dżungle betonowe, zamienione w łąki srebrzyste pola i lasy zielone"


Dla mnie całe małżeństwo jest nieustanną wędrówką, z ciężkim bagażem na plecach.
Wędrówką po szlakach nie wiadomo dokąd prowadzących.
Czasem łatwych i przyjemnych, opiewające w piękne widoki
 przy akompaniamencie promieni słonecznych i rytmu serca;
 a czasem ciężkich, krętych  i stromych, wędrówką w ulewie i sztormie.

Gdyby nie ta druga osoba i miłość która związuje wędrowców jak lina asekuracyjna,
nie podołałoby się tej przygodzie, raz jedno ciągnie drugiego, raz drugie pierwszego. 
Uwielbiam być oplątana tą miłością.

A więc, naszą IV rocznicę ślubu postanowiliśmy 
spędzić blisko natury i blisko siebie na wędrówce.
Spakowaliśmy się w trekingowe plecaki, do których na troczkach i linkach,
 poprzyczepialiśmy śpiwory, namiot, patelnie, koc i wiele innych rzeczy.
A że należymy do szalonych tego świata,  zabraliśmy z sobą nasze dwa buldogi francuskie
( oczywiście wyśmienicie nadające się na wyprawę w upale ;) )
oraz zapas nie-bagatela 14 litrów wody (którą w większości wypiły nasze psy),
dla nas została Soplica wiśniowa którą popijaliśmy z menażki.


 Na całe szczęście mieliśmy także dużo prowiantu ,nawet znalazł się arbuz:)
oraz jajka na zaplanowaną jajecznice z ogniska.


Wędrówkę rozpoczęliśmy w Wiesełcę, podążyliśmy czerwonym szlakiem na latarnię morską Kikut 





a potem szliśmykoło klifów mając nadzieje trafienia w dzicz. 


I tu zatrzymajmy się na chwilę refleksji. 
Za moim mężem- który właśnie odpoczywał po skoku, gonitwie a potem wspinaczce
(wszystko to za rudą jędzowatą i żadną przygody Edzią)
- rozpościera się piękny widok z 20 metrowego klifu na morze.
 A czemu o tym mowa?
Mój kochany kanapowy piesek, zmęczony upałem i podróżą oraz odkrywszy,
że nieopodal niego znajduje się morze, wybiegł z krzaków i skoczył z klifu .... 
Jakieś dwa metry leciała, spadając na pyszczek i resztę klifu sturlała się na plażę.
 Normalnie powinno jej się coś stać ale  nie to przecież Edzia, 
wstała otrząsnęła się i  jak gdyby nigdy nic poleciała w podskokach do morza.
Wyobraźcie sobie zdziwienie ludzi na plaży, gdy ujrzeli skaczącego psa z klifu, 
a minutę później jego właściciela wraz z plecakiem, namiotem, śpiworem i moimi o zgrozo jajkami na wymarzone śniadanie z ogniska. 






W dzicz nie szło trafić, gdyż jak się okazało wiele ludzi miało pomysł nocowania na plaży i palenia ogniska. Wybraliśmy inne łagodne zejście  i tym razem bez szaleństw, zjeżdżaliśmy na tyłkach z klifu , uprzednio zrzucając bagaże. Pieski nie skakały lecz bezpiecznie tkwiły na naszych rękach :) 

Rozbiliśmy obóz, nanieśliśmy drewna i zaczęliśmy biwak pod gołym niebem.
Jak się okazała później nie tylko on był goły, gdyż obok nas czyli jakieś 30 metrów dalej rozbiły się dwie młode dziewczyny, które nago kąpały się w morzu.
Hmmm, niech żyje wolność, wolność i swoboda. 




Noc spędziliśmy prawie całą przy ognisku, zajadając kiełbasi, popijając wiśniówkę i patrząc się w rozgwieżdżone niebo.
Potem położyliśmy się do namiotu, ale w nocy dźwięk i szum morza był taki wyraźny, ostry, że mieliśmy wrażenie, iż linia brzegu znajduje się zaraz przy namiocie. Mąż co pół godziny biegł do morza skontrolować jak daleko jest woda od naszego obozu i czy oby na pewno nie idzie już przypływ.

Rano śniadanie, jajecznica z pozostałych jajek i domieszką  piasku ;), który swoją drogą był wszędzie. 
 Oraz kąpiel w lodowatym morzu.
Potem grochówka na wczesny obiad i droga powrotna.
Przez cały powrót śpiewaliśmy wszystkie reggae-owe piosenki jakie wpadły nam do głowy.





Po powrocie do domu czekało nas pranie i trzepanie wszystkiego z piachu oraz prezent, 
który dostałam od Męża z okazji owej rocznicy:






Piękna i romantyczna półeczka z szuflady, cieszy moje oko w sypialni.
Mamy zamiar od spodu jej przymocować haczki na korale i inne naszyjniki oraz zawiesić ją na ścianie.
Ale jak na razie świetnie się prezentuje w dotychczasowej odsłonie. 

Gdyby jacyś ciekawscy pytali się co żona sprawiła mężowi?
 hmmmm żona ofiarowała swoją miłość i deskę do skimboardingu 

A jak tam wasze wędrówki te metafizyczne i realne? 

8 komentarzy:

  1. Rozmarzyłam się :) Piękny, romantyczny wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow powiało romantyczną bryzą! Gdyby każda para chciała w podobny sposób świętować rocznicę, mielibyśmy mniej rozwodów :D Uwielbiam takie nieszablonowe pomysły, które pozostają pamięci dłużej niż kolacja w luksusowej restauracji. A zdjęcia świetne, sama przepadam za wersją black&white, która nadaje klimat nawet najprostszej scenerii. Pieskom chyba faktycznie pogoda dała się we znaki, ale w końcu to jak członkowie rodziny, więc pewnie żal byłoby je zostawić. W soundtracku słyszę i mojego ulubionego L.U.C-a. Prezent też zacny ;) pozdrawiam i gratuluję udanej rocznicy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, nie sztampowe pomysły na spędzanie rocznicy ślubu to nasz pomysł na jej świętowanie. Choć po tej wyprawie i nocy spędzonej przy ognisku na plaży, przypadła nam do gustu wersja na dziko :) nawet z naszymi milusińskimi. Black&white jak dla mnie jest magiczny i masz rację co do jego głębi. Pozdrawiam

      Usuń
  3. Relacja- rewelacja :D Połknęłam łapczywie wszystkie litery i nie zostawiłam ani jednego przecinka ;) Gratulacje 4 rocznicy, my obchodziliśmy 5 i gdyby nie karczemna awantura na koniec "tego rocznicowego weekendu" byłby to mój wypad życia, no ale my jak to my lubimy się w naszej wędrówce pokłócić ;) :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pastelowa- kropko, dziękuję i miło mi czytać, że moja relacja pobudziła twój apetyt;) Co do kłótni, wiesz myślę, że są wpisane w te wędrówki, ba nawet pokuszę się na stwierdzenie, że bez niej nie było by tak Intensywnie... Moja babcia mawiała,że tylko Ci których kochamy, na których nam najbardziej zależy są w stanie wyprowadzić nas najłatwiej z równowagi... :P

      Usuń
  4. Dużo miłości życzę :) Piękne kadry.....
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję. Miło ,że Arcadia docenia moje kadry :)

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny i poświęcony czas.
Jeśli podoba Ci się to co robimy to bardzo będzie mi miło,
jak pozostawisz po sobie jakiś ślad...