Normalny człowiek był by wielce zbulwersowany kupą śmieci wyrzuconą pod jego oknem. Kupą śmieci z działki rekreacyjnej, na którą znosili pracowicie jej właściciele,
wszystkie już nie potrzebne przedmioty z domu.
Normalny człowiek...
A ja wzięłam psy na spacer i od razu w podskokach powędrowałyśmy do owej kupy śmieci.
Panowie, którzy wyładowywali z auta kolejne elementy tej dziwacznej zbieraniny natychmiastowo poinformowali mnie, że to tylko przejściowe miejsce na te śmieci i za niedługo podstawią im kontener na wyrzucenie tego bajzlu. Zapewniali mnie, żebym się nie denerwowała, że właściciel tego terenu im pozwolił i usuną ją jak najszybciej.
Denerwowała??
Ja? ... Uśmiechnęłam się szeroko i szczerze. Panom ulżyło, zajęli się dalszym wyładunkiem, a ja stałam i łapczywie oglądałam kolejne rzeczy.
-Przepraszam mogłabym coś sobie z stąd zabrać?
Konsternacja, panowie zaczęli spoglądać na mnie jak na idiotkę.
-Ale to wszystko stare spróchniałe śmieci...
-Nie dla mnie. To jak mogłabym zabrać to, to to i tamto?
Wymachiwałam palcem, a oni nie patrzeli się na wskazywane przeze mnie rzeczy lecz na mnie, dalej nie dowierzając.
-To są śmieci, na pewno chce to pani? Jak tak bardzo pani zależy to my to odłożymy na bok.
Coś nie chętnie przystałam na to, gdyż dalej wyrzucali z auta przysypując moje znaleziska.
-Wolałabym zaraz to wziąć, jeśli mogę
I zaczęłam wygrzebywać parę rzeczy. Na szczęście mój Mąż spadł jak anioł z nieba, przyjechał właśnie po pracy do domu i podszedł do mnie ,bez zbędnych pytań:
I zaczęłam wygrzebywać parę rzeczy. Na szczęście mój Mąż spadł jak anioł z nieba, przyjechał właśnie po pracy do domu i podszedł do mnie ,bez zbędnych pytań:
Po co? Na co?
Zaczął zbierać wskazane przeze mnie rzeczy..
Tylko cichutko pomrukiwał:
-ale to spróchniałe...
Spróchniałe, próchno...
oraz parę innych rzeczy znalazły swoje miejsce w mym domu i
mojej przejściowej balkonowej pracowni.
Tak, to element łóżeczka dziecięcego na który od razu miałam pomysł.
Trochę pomysłu, pracy, cierpliwości,
brudu, dymu i hałasu...
brudu, dymu i hałasu...
Czyli to co najbardziej lubię robić w czasie wolnym- szlifować,wybrudzić się pyłem i resztkami farby.
Potem tylko zostaje mazanie i przecieranie farbą przy dźwiękach Reggae:
Łatwiej powiedzieć, gorzej udowodnić,
że umiem zrobić sam coś, nie tylko mówić..."
Jeszcze tylko dopasować i wywołać zdjęcia. I tu wielki szacunek dla pracy
Foto-studio rok zał. 1954 Chmielowscy J.D.
I teraz za miast spróchniałe , próchno słyszę:
- O jakie piękne ramy...
Przepiękne ramki! A najbardziej podoba mi się proces twórczy - patrzysz na można by rzec "śmieci", widzisz w nich coś zupełnie innego i dajesz im drugie życie. I to jeszcze w jakim stylu!
OdpowiedzUsuńMiło, że znalazło się tam miejsce i dla mnie ;*
Kochana dla Ciebie miejsce zawsze się znajdzie :*
UsuńSuuuuper..masz oko do przeróbek..
OdpowiedzUsuńChyba chorujemy na to samo... ;))) Jak ja znam to uczucie, kiedy ktoś patrzy na Ciebie kiedy Ty buszujesz w starociach i myśli sobie pewnie "no chora... " ;)))
OdpowiedzUsuń