Na początek zrobię się roszczeniowa, a co wolno mi...
Żądam dla Świnoujścia dostępu do gór- nie muszą być to te wysokie Tatry,
zadowoliłabym się Beskidem albo chociaż Karpatami.
W zasadzie z jakiej kol wiek góry, ba nawet tylko jej części byłabym zadowolona :)
Tak abym mogła na niej zanurzyć się po uszy w śnieżnym szaleństwie,
szusować, slalom-ować, czuć tą adrenalin-kę,
ten podmuch mrożącego wiatru na rozgrzanych policzkach.
Tak zdecydowanie żądam dostępu do gór :)
Bo w Świnoujściu, to jedynie narty biegowe po plaży- może by szło,
albo wodne i to tylko latem.
Jak pogodzić moją miłość do szumu fal i bezkresu morza, do miłości białego szaleństwa?
Macie jakąś recepturę na tą rozterkę?...
Ja jak na razie oprócz zimowych wypadów na narty, nie znalazłam złotego środka...
Więc przyszło zadowolić mi się widokiem samych nart, w moim świątecznym wydaniu naszego m2.
Do takiej aranżacji zostałam natchniona podczas listopadowego pobytu w Zakopanym.
Tam w pewnej Karczmie " Obrochtówka",o której już wcześniej wspominałam,
zobaczyłam takie cudeńka.
zobaczyłam takie cudeńka.
I zapragnęłam te cudeńka, trochę w innym design-u w swoim mieszkanku.
Stare narty do tego projektu dostaliśmy od Teściów.
Najlepiej było by gdyby, owe narty były drewniane.
Ale aż na takie stare nie mieliśmy widoków.
W naszej garażowej pracowni, bo wypiciu kubka grzańca
z plasterkami pomarańczy i goździkami,
z plasterkami pomarańczy i goździkami,
narty poszły w obroty :)
Najpierw dziadek Marian musiał uporać się z przecięciem nart.
Dziadek Marian to nasz nowy nabytek w garażowej pracowni,
zawsze chętny do pomocy, nie krytykuje, stanowi oparcie :)
A oto i on w całej swojej okazałości.
Tak to zabytkowa maszyna- ręcznej roboty "krajzega"
, którą wykonał św.p dziadek mojego Męża.
I tak tarczową piłę stołową ,zasilaną na silnik jedno fazowy nazwaliśmy-
, którą wykonał św.p dziadek mojego Męża.
I tak tarczową piłę stołową ,zasilaną na silnik jedno fazowy nazwaliśmy-
Dziadkiem Marianem :)
Później zostało szlifowanie...
Górna powierzchnia nart, szlifowała się bardzo szybko,
wręcz sypała się pod wpływem szlifierki jak proszek.
Zaś dolna część, jest powleczona odporną powłoką,
którą tylko zmatowiłam, porysowałam pod malowanie.
Za pomocą mojej ukochanej farby olejno-ftalowej białej Śnieżki, pomalowałam narty.
Od góry je tylko pobieliłam,
a od spodu musiałam nałożyć dwie warstwy farby by zakryć powłokę narty.
Po wyschnięciu nart, namalowałam na nich ołówkiem wzory śnieżek i
za pomocą mini frezarki wycinałam powolutku śnieżki.
Narta pod pierwszą warstwą deski, miała czarne tworzywo sztuczne do uelastycznienia,
co pozwoliło mi nadać cięciom czarny kolor.
Jeszcze tylko mała obróbka i szlifowanie.
Potem pomalowałam narty w wytłaczanych miejscach jeszcze raz,
a w między czasie wycięłam owym frezem z cienkiej sklejki gwiazdkę i renifera.
Obsypałam złotym brokatem.
Później przykleiłam klejem na gorąco sznurek naturalny i wycięte wzory.
I oto efekt: końcowy wraz z paroma kadrami na świąteczne wydanie naszego m2.
To by było jak na razie na tyle, tymczasem moi Mili
C.aro
Świetny przykład dekoracji, podobają mi się narty :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M.
Kochana przepiekne dekoracje, przyjemne wnetrze , oj jak ja marze o takiej wyzynarce :) moze by sobie zprawil na mikolaja ?:) Czy trudno się wyzyzna ? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa swoją kupiłam w Lidlu firmy Parkeside. To taka wielofunkcyjna frezarka, z multum części, szlifuje, drąży itp. Niedroga i się świetnie sprawdza, w Lidlu co jakiś czas są dostępne części do niej. Sama praca nią to łatwizna, choć należy to do brudnych prac :) Kopci się i pyli, ale warto. Pozdrawiam
Usuńwow, ile pracy w to włożyłaś i pewnie serducha :) świetny pomysł, chociaż ja by strasznie ubolewała nad stratą nart ;p
OdpowiedzUsuńTo były stare narty, takie już niezbyt nadające się do jazdy ;) Pozdrawiam
Usuńa really nice post dear. Thanks for sharing!
OdpowiedzUsuńbss
New post: http://tupersonalshopperviajero.blogspot.com.es/2015/12/natura-bisse-infusion-ritual.html
Hmm genialny pomysł z tymi nartami :) Mnie podoba się również ta półeczka na której jest świeczka zapalona - bardzo lubię takie.
OdpowiedzUsuńPółeczkę tak jak większość mebli przytargałam z wystawki w drodze powrotnej z pracy:) Na rowerze ją wiozłam uśmiechnięta od ucha do ucha. Była strasznie brudna i zniszczona ale po małej renowacji i nadaniu nowego luku- świetnie wpisała się w aranżacje naszego m2. Dziękuję za do cenienie mojego "nartowego" diy :) Pozdrawiam
UsuńJak ja lubię takie recyklingowe pomysły. Miałaś super pomysł z tymi nartami. Jako gotowa dekoracja prezentują się super. Wiem, że góry mogą być bardzo inspirujące :)
OdpowiedzUsuńŚlę pozdrowienia :)